Vincent Van Gogh – List do siostry Wilheminy.
[Arles, prawdopodobnie .8 września 1888 r]
[…] Skończyłem właśnie płótno przedstawiające oświetlone lampami wnętrze nocnej kawiarni. W kącie śpi kilku biednych nocnych włóczęgów. Sala wymalowana na czerwono, pośrodku pod lampą gazową zielony bilard, rzucający olbrzymi cień na podłogę. W tym płótnie jest ze sześć czy siedem rozmaitych różów – począwszy od krwistej czerwieni aż do delikatnego różu; są one przeciwstawieniem tyluż bladych i ciemnych zieleni.
Wysłałem dziś do Theo rysunek tego obrazu, wyglądający jak japoński „krepon”. Pisze mi Theo, że ofiarował ci jakieś japońszczyzny. Oczywiście to najlepszy sposób zrozumienia kierunku, jaki obrało obecnie jasne i barwne malarstwo.
Mnie tu nie potrzeba japońszczyzny, ponieważ powtarzam sobie stale, że tutaj jestem w Japonii. I że wobec tego muszę tylko otwierać oczy i malować po prostu to, co robi na mnie wrażenie.
Czy widziałaś u nas maleńką maskę uśmiechniętej, tłustej kobiety japońskiej? Ta mała maska zdumiewa wyrazem. Mam nadzieję, że pomyślałaś o zabraniu dla siebie jednego z moich obrazów? Bardzo jestem ciekaw, który sobie wybrałaś. Pewnie białe chaty w zieleni, pod niebieskim niebem, które malowałem w Saintes Maries, na wybrzeżu Morza Śródziemnego.
Powinienem był powrócić do Saintes Maries teraz, kiedy jest tam dużo ludzi na plaży. Ale tyle mam tu do roboty na miejscu. Teraz chcę koniecznie namalować rozgwieżdżone niebo. Często wydaje mi się, że noc od dnia jest w barwy bogatsza, we fiolety, w błękity i w najbardziej intensywne zielenie. Jeśli zwrócisz na to uwagą, zobaczysz, że jedne gwiazdy są cytrynowożółte, inne znów świecą różowo, niebiesko, zielono i niezapominajkowo-błękitnie. Nie rozwodząc się nad tym dłużej, można w sposób oczywisty wykazać, że dla namalowania rozgwieżdżonego nieba nie wystarcza bynajmniej umieszczać białych punktów na granatowej czerni. Mój dom tutaj pomalowany jest z zewnątrz kolorem maślanożółtym z okiennicami ostrozielonymi; stoi w pełnym słońcu na placu, gdzie jest ogród z zielenią platanów, różowych drzew laurowych i akacji. Wewnątrz dom cały jest wy¬bielony wapnem, a podłogę ma z czerwonej cegły. Ponad tym głęboki błękit nieba. W tym wszystkim mogę sobie żyć i od- dychać, i myśleć, i malować. Wydaje mi się, że raczej posunąłbym się dalej na Południe, niż bym miał zawracać na Północ. Na to, by krew moja mogła krążyć normalnie, trzeba mi koniecznie silnych upałów. Tu czuję się o wiele lepiej niż w Paryżu.
Nie mam też wątpliwości, że i ty również polubiłaś bardzo Południe. To słońce nas nigdy nie przenikało, nas — ludzi Północy. Minęło już parę dni, jak rozpocząłem ten list i przerwałem w tym miejscu. Powracam doń znowu. Przerwała mi go właściwie praca nad nowym obrazem, który rozpocząłem w tych dniach; przedstawia kawiarnię widzianą wieczorem z zewnątrz. Na tarasie znajdują się drobne postacie pijących. Olbrzymia, żółta latarnia oświetla taras, ladę, trotuar i rzuca światło nawet na bruk uliczny, przybierający odcień fioletowo różowy. Szczyty domów na ulicy, ciągnącej się pod niebieskim niebem usianym gwiazdami, są ciemnobłękitne lub fioletowe, i zielone drzewo. Oto obraz nocy bez czerni, a jedynie z pięknym szafirem i fioletem, i zielenią; w tym otoczeniu oświetlony plac zabarwia się blado siarkową żółcią i cytrynową zielenią. Ogromnie mnie bawi malowanie nocą, na miejscu. Dawniej rysowano, a obraz malowano w dzień wedle rysunku. Ja jednak wolę malować daną rzecz bezpośrednio. Co prawda mogę po ciemku wziąć jakiś błękit za zieleń a błękitny fiolet za lilioworóżowy, skoro nie można dokładnie rozróżniać jakości tonu. Jest to zresztą jedyny sposób wyjścia z naszej konwencjonalnej nocy, z biednego, sinawo – białego światła; przecież nawet zwykła świeca daje nam najbogatsze żółcie i oranże. Zrobiłem również jako studium nowy mój autoportret, na którym wyglądam jak Japończyk. Nie powiedziałaś mi w końcu, czy czytałaś Bel Ami Guy de Maupassanta i w ogóle co myślisz obecnie o jego twórczości. Wspominam o tym, ponieważ początek Bel Ami to właśnie opis gwiaździstej nocy w Paryżu z oświetlonymi kawiarniami na Bulwarze i że ten sam niemal temat malowałem obecnie!
Mówiąc o Guy de Maupassant — uważam za bardzo piękne to, co zrobił, i polecam Ci gorąco przeczytanie wszystkiego tego, co napisał. Aby zdać sobie jasno sprawę ze współczesnej powieści, należy czytać Zolę, Maupassanta i de Goncourta możliwie w całości. Czy czytałaś Balzaka? Ja tu znów powracam do niego.
Droga siostro, wydaje mi się, że obecnie należy malować naturę od strony jej bogactwa i wspaniałości. Wszyscy pragniemy wesołości i szczęścia, nadziei i miłości.
Im bardziej staję się brzydki, stary, zły, chory i biedny, tym bardziej pragnę się pomścić, dając kolor świetlisty, dobrze dobrany, jaśniejący. Jubilerzy, zanim nauczą się dobrze układać drogie kamienie, stają się również starzy i brzydcy. A ułożenie w obrazie kolorów tak, aby drgały i nabierały znaczenia, to coś jak ułożenie klejnotów lub obmyślenie stroju. […]